niedziela, 30 sierpnia 2015

Recykling czyli meble z palet.

   A wszystko zaczęło się od segregacji śmieci. Jak się okazuje nie tylko ze zużytych plastikowych, papierowych i szklanych rzeczy można zrobić nowe przedmioty. Idąc tym tropem ktoś tak sobie kiedyś wymyślił i  zapoczątkował modę na wprowadzenie recyklingu do salonu.  Dzięki przerobieniu starych, wydawać by się mogło niepotrzebnych gratów, powstać mogą prawdziwe wnętrzarskie perełki. Zalet posiadania mebli  (czy dodatków) z recyklingu jest wiele, ale najważniejsze są dwie: mniej zaśmiecimy naszą planetę oraz zyskujemy oryginalny przedmiot za niewielkie koszty. Oczywiście owe meble możecie kupić w sklepach, ale zachęcam do samodzielnej twórczości. Wystarczy czasem pomóc sprzątać  sąsiadowi piwnicę czy garaż, przejść się na złomowisko czy na targ staroci. Może będą tam rzeczy, które dla innych ludzi są zbędne, a Wam pomogą uczynić mieszkanie piękniejszym. Pomyślcie o tym:)

Oprócz wielu innych recyklingowych pomysłów zachwycają mnie meble z palet, tudzież z drewnianych skrzynek po jabłkach. Dziś skupmy się jednak na tych pierwszych. Gdybym miała duży ogród (lub ogród w ogóle:) na pewno wszystko na czym i przy czym można usiąść (stoły, krzesła, sofy) zrobione byłyby z palet. Jeśli dobrze poszukacie możecie otrzymać paletę za darmo lub kupić za przysłowiowe grosze (ok. 20 zł za sztukę w zależności od wielkości). Po drugie paleta jest materiałem bardzo wdzięcznym możecie ją przycinać, przybijać wedle uznania i tworzyć najprzeróżniejsze rzeczy. Wujek Pe. zrobił z nich skrzynię na rośliny, pomalował i [włala] :) 






Ja zrobiłam sobie siedzisko na balkon z małych palet. Potem pomalowałam na biało i uszyłam poduchy. Całość balkonu będzie mogli zobaczyć w następnym poście.







Największym przedsięwzięciem recyklingu z palet w moim mieszkaniu okazało się biurko dla Be. Szalenie podoba mi się łączenie stylów w projektowaniu wnętrz i to upodobanie postanowiłam wykorzystać w tym meblu. Surowość palety połączyłam z tłoczonymi nóżkami, które wydawać by się mogło nie pasują. Paletę zdobył dla mnie wujek Jot oszlifował ją, i wywiercił otwory na nóżki. Od spodu palety przybił kilka deseczek i tym sposobem uzyskaliśmy dolną półeczkę na drobiazgi. Nóżki zrobione z tralek zakupionych w markecie budowlanym. Poniżej biurko jeszcze gorące przywiezione z warsztatu wujka:


Pomalowałam je bejcą i przetarłam papierem ściernym by jeszcze bardziej wydobyć piękno słoi. Nóżki i boki malowane czerwoną farbą akrylową. Na blacie zrobiłam napisy; jedne wyraźne, inne jakby wytarte zębem czasu. Całość zabezpieczyłam lakierem wodnym. Biurko zostało przymocowane do ściany za pomocą metalowych kątowników, dzięki czemu stanowi stabliną konstrukcję.








Na biurku i w jego otoczeniu umieściłam kilka "klamocików" zdobytych na złomowisku, targu staroci, piwnicy teścia, itp. Lampę podarowała mi ciocia Gie. i wujek Zet., lecz nieco ją przerobiłam. Wcześniej wyglądała tak:


Pojemnik na długopisy i ramka na zdjęcie pochodzą ze sklepu. Historię radia możecie poznać TUTAJ , natomiast opowieść o krześle snuję TUTAJ. A tak prezentuje się komputerowy kącik.


















A na koniec popatrzcie na te małe słodziaki:) Urocze, prawda? :) Po stracie swojej bezdomnej matki przygarnięte przez babcię Be. Wiążą się z tematem postu, bo można by rzec, że pochodzą też z odzysku:)