poniedziałek, 26 maja 2014

Mamo, kocham Cię.

  Z wszystkich zawodów świata zawód "MAMA" jest najtrudniejszym a zarazem najbardziej wdzięcznym. Z okazji dzisiejszego święta składam więc wszystkim "zawodowcom" życzenia zdrowia bo to najważniejsze oraz czasu, mnóstwa czasu dla waszych pociech (gdyż nikt i nic na świecie nie potrzebuje Waszego czasu i uwagi, tak jak one). Życzenia jak najbardziej skierowane są również do tatusiów, bo wkrótce także ich święto:)


 "Be. była zawsze dla mnie uosobieniem spokoju i dobroci" - powiedział kiedyś wujek Zet. (kuzyn mojej Mamy) o niej. I choć słowa te wypowiedział wieki temu mi bardzo utkwiły w pamięci. Myślę, że w pełni oddają charakter mojej Mamy. Lub jego część:) bo oprócz tych określeń Mama ma jeszcze sporo innych zalet:) Mama to bardzo piękna kobieta. Wspominając ją w młodości pamiętam jak zawsze na wyjście lub uroczystość podkręcała swoje sięgające ramion włosy, tworząc fryzurę na kształt Mireille Mathieu (której piosenki zresztą bardzo lubiła). Malowała usta szminką barwy perłowego, bladego różu. Jej krótko przycięte paznokcie były pomalowane w podobnej, nierzucającej się w oczy, tonacji. Do tego ubierała zawsze sukienki, które szyła według własnego projektu. Biżuteria była raczej skromna: mały zegarek (bardziej chyba dla potrzeby niż dekoracji), obrączka. Pamiętam jeszcze niezłomny komplet w kolorze kości słoniowej: bransoletka i korale. Ich małe owalne paciorki doskonale komponowały się z całością skromnego ale eleganckiego stroju mojej Mamy, nadając mu szyku.
Wspominając lata dzieciństwa i młodości zawsze miało się Mamę w zasięgu ręki (że tak to sobie ujmę:) Jeżeli chodzi o nas (jej dzieci) i dom wszystko było zapięte na ostatni guzik. Gdy wracaliśmy ze szkoły zawsze był ciepły obiad a podłogi lśniły czystością i pachniały pastą. Jeżeli chodzi o zajęcia szkolne mama zawsze pomagała w przygotowaniu jakiś prac, dekoracji, strojów karnawałowych. Pamiętam dobrze, że każdy strój galowy miałam inny. Mama zawsze potrafiła sklecić coś z niczego. Siadała wieczorem do maszyny, szyła przez pół nocy lub całą. A ja wstawałam rano i bluzka, spódnica czy jeszcze coś innego było gotowe. Moja mama ma zdolności do szycia. W swoim życiu uszyła setki przeróżnych ubrań. Od sukienek, bluzek czy spódnic po płaszcze, garnitury, suknie komunijne czy ślubne. Uszyła mi również strój krakowski na występy i stroje dla całego chóru SP w którym jako dziecko śpiewałam. (Poniżej zdjęcia sukni, stroju krakowskiego i płaszcz dla eN.-odwzorowany z mojego). Nie było dla niej rzeczy nie do uszycia. Oprócz tego Mama dobrze radzi sobie w innych dziedzinach życia, dobrze włada młotkiem i kielnią, wiertarką:) Jednym słowem to przysłowiowa złota rączka. Moja mama to bardzo zdolna kobieta i możecie mi jej zazdrościć:)


Namiastka szycia mojej Mamy:    
   
  





Po zamknięciu dużego zakładu szwalniczego mama została bez pracy. Pracowała potem w innej branży aż w końcu by doczekać brakujących lat emerytury została zatrudniona w firmie mojego Taty. On od lat zajmował się murarstwem. W swoim życiu wybudował 42 domy. Potem, ze względów zdrowotnych "przerzucił" się na wykończenia wnętrz, czyli tynki, regipsy, płytki, kominki, panele, malowanie, itp. Muszę przyznać, że również i w tej branży był bardzo zdolnym fachowcem. Prace te wychodziły mu znakomicie co zapewniało mu klientów, którzy trafiali do niego "pocztą pantoflową". Mama początkowo była pomocnikiem na zasadzie: "przynieś, wynieś, pozamiataj", ale z czasem nauczyła się wielu rzeczy. Jako, że rzeczy, które wykonywali moi rodzice wiążą się z tematyką mojego blogu postanowiłam pokazać Wam kilka zdjęć. Niestety mam ich zaledwie garstkę, marnej jakości i czasem bez dokończonego jeszcze otoczenia, co sprawia, że zdjęcie jest mało atrakcyjne. Ciągle wiercę Tacie dziurę w brzuchu, żeby przejechał się do swoich byłych klientów i porobił mi jakieś ładne zdjęcia. Może ten post Cię zmobilizuje Tatku:):) Jeżeli przypadkiem któryś z klientów czyta właśnie ten post może mi osobiście wysłać zdjęcia, z góry dziękuję:)


KOMINEK













REGIPS





ŁAZIENKA












A OTO MOI KOCHANI RODZICE




P.S. Ciebie też Tatku:)


   









niedziela, 4 maja 2014

"Hej za rok matura..."

   Naszej drogiej cioci Ka. oraz wszystkim maturzystom połamania długopisów, piór i czego tam jeszcze???? posyłam siarczystego kopniaka na szczęście. Trzymajcie się !!!!

P.S. Jutro nic nie robię bo chcę trzymać kciuki. I wszystkich czytelników również do tego zachęcam:) Powodzenia:)

czwartek, 1 maja 2014

Pudełko decoupage - krok po kroku.

   Witam Was Drodzy Czytelnicy poświątecznie. Jak Wam minął ten czas? Ja postanowiłam pooddychać świeżym (czy takie jeszcze istnieje?) powietrzem i wybrałam się na wieś. Do krainy, no może nie "mlekiem i miodem płynącej" ale niegdyś azylu, w którym zawsze można było schronić się przed światem (lub o świecie tym zapomnieć). Pamiętam tuż po ślubie, kiedy mieszkaliśmy z Rodzicami, całe dnie potrafiłam pracować w "nieumeblowanym" jeszcze do końca ogródku. Przewoziłam ziemię taczkami, grabiłam, sadziłam, przesadzałam, szczepiłam, planowałam co gdzie umieścić lub co zmienić itd., itp. Takie rzeczy mogłabym robić zawsze. Teraz zazdroszczę wszystkim posiadaczom ogródków, tudzież działek i innych tego typu ziemio - przybytków.  Poniżej kilka migawek: żywopłot (który sadziłam jakieś 14 lat temu), bukszpany i tuje (kiedy robiłam sadzonki miały wielkość dłoni), urywki skalniaka, tulipany, moja ukochana magnolia, choinki (które przesadzałam z Mamą gdy były już całkiem spore i którym nikt nie dawał szans na "przyjęcie się"), bluszcz z robionych przeze mnie sadzonek (który teraz porasta całą ścianę), pługi (przytaszczone przez nas ze złomowiska cioci De.), jabłonie, itd.
























   I choć bardzo tęsknię  "do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych (...) pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem...", to odwiedzam kraj mych lat młodzieńczych bardzo rzadko, niestety. 

Ostatni wypad na wioskę zaowocował stworzeniem pudełek dla dzieciaczków cioci A. na Zajączka Wielkanocnego. Jeżeli ktoś z Was chciałby spróbować, objaśniam krok po kroku jak je zrobić. 

PUDEŁKO DECOUPAGE KROK PO KROKU

1. Pudełka ze sklejki (możecie użyć oczywiście innych) przeszlifowałam papierem o granulacji 150.

2. Odtłuściłam i odpyliłam wilgotną szmatką z płynem do naczyń i poczekałam aż wyschnie.

3. Pudełko pomalowałam lakierobejcą w kolorze palisander (dwukrotnie, matowiąc między warstwami).



4. Wieczko i środek pudełka pomalowałam EMALIĄ AKRYLOWĄ DO DREWNA I METALU ŚNIEŻNOBIAŁĄ DEKORAL.



5. Na wszystkie boki pudełka nałożyłam WERNIKS DO SPĘKAŃ JEDNOSKŁADNIKOWY IDEA.



6. Po upływie ok. 30 minut na przeschnięty werniks nałożyłam farbę kontrastową do (palisandrowego) podłoża czyli różową (żółtą i niebieską - robiłam trzy pudełka). Po chwili farba pęka.


7. Następnie zabrałam się za robienie góry pudełka. W tym celu wybrałam odpowiednie serwetki papierowe, oderwałam dwie (nienadrukowane) warstwy od chusteczki (od mojego wzoru).



8. Górę pudełka pomalowałam klejem, podkładem i lakierem w jednym czyli Mod Podge.




9. Po przeschnięciu przyłożyłam mój serwetkowy wzór i przyprasowałam żelazkiem przez papier do pieczenia (żelazko ustawione na 2).




10. Wystające brzegi serwetki usunęłam za pomocą papieru ściernego.



11. Na przyklejoną serwetkę nałożyłam jeszcze dwie cienkie warstwy Mod Podge. 

12. Brzegi pudełka postarzyłam ocierając je nierównomiernie suchym pędzlem (farbą w kolorze ciemny brąz).



13. Na wieczku pudełka zrobiłam "czasowe" kropeczki, wyginając i pstrykając niejako włosiem pędzla (ze szczeciny) nasączonego farbą, koloru jak wyżej.



14. Całość polakierowałam trzykrotnie lakierem akrylowym VIDARON JEDWABISTY POŁYSK, matowiąc między warstwami.

15. Środek pudełka pomalowałam metodą suchego pędzla w kolorach jak na zdjęciach, przykleiłam napis (imię dziecka) i kokardkę ze sznurka. 


A tak prezentują się trzy gotowe pudełeczka.



















P.S. Powodzenia w tworzeniu:)