wtorek, 30 września 2014

Stół cottage i inne różności.

  Zawiewa już chłodkiem znaczy się jesień za pasem. Lata jakoś mało w tym roku, a może ja w nawale moich zajęć je "przespałam". Ale nic to nie narzekam, bo jesień ma też swoje uroki. Jedyny minus to ziąb, brrrrr już mi cierpnie sierść na myśl o zimie... Na dodatek sezon grzewczy się jeszcze nie zaczął i strasznie marznę. Na rozgrzewkę mam dla Was i siebie:) dobrą wiadomość, mianowicie: ciocia Wu. ma wspaniałe wyniki markerów rakowych i pozostałych badań!!!! hip hip HURA!!! A nie mówiłam, że jesień ma swoje uroki:):):) Cieszymy się wszyscy niezmiernie Ciociu:)

A teraz trochę o tym, co w temacie postu.
  
  Jedynym meblem, bez którego nie wyobrażam sobie mieszkania czy domu to właśnie stół. To przy nim najwięcej się dzieje i przy nim spędza się sporo czasu. Gdyż stół służy nie tylko do tego, by przy nim spożywać posiłki, ale również je przygotowywać. Myślę, że w większości domów stół ma także wartość niemal sakralną. To on przecież często jest powiernikiem naszych ważnych spraw rodzinnych, problemów, naszych łez ale i radości, uśmiechów. Przy nim rosną nasze dzieci i przy nim my się starzejemy.   
Ja przy stole również lubię spędzać mnóstwo czasu. Często popijam przy nim (najczęściej) herbatkę i tak po prostu trwam... nie myśląc o niczym lub o wszystkim na raz:) Przy nim przygotowuję nie tylko posiłki ale służy mi on również jako mały warsztat krawiecki lub innorzemieślniczy:) (czy taki wyraz istnieje???:) W moim małym M stół ma wiele zastosowań. Całą oprawę graficzną okolic mojego stołu pokażę Wam innym razem (przy wpisie o mojej kuchni). Dziś tylko o stole. Trafił w moje ręce przypadkiem. Kiedyś postarzałam stary kredens i potrzebowałam blatu z desek. Zapytałam wujka czy nie zrobiłby go z desek odzyskanych z palet. Ciocia Wu. po rozmowie z wujkiem stwierdziła, że blat mogą mi dać z tego starego stołu, który stoi w altance i nie jest do niczego używany. Upewniwszy się iż o TEN stół chodzi stanowczo zaprotestowałam, że ten jest tak piękny, ze rozwalać go nie można. Ciocia zapytała: "A chcesz ten stół?" Po krótkim namyśle odpowiedziałam: "tak". I choć stołem w mojej kuchni miała być komoda, którą mogliście zobaczyć TUTAJ, zmieniłam plany. Komoda miała minus jako stół, gdyż nie dało się pod nią wsunąć krzesła a przy mojej "wielkiej" kuchni to jest znaczny problem. Tak wiec stół zwyciężył. Stół zrobił wujek Jot. lat temu hm... wiele:) (powiem Wam, że jako dziecko jedliśmy przy nim posiłki w mieszkaniu cioci i wujka), potem stół odstał swoje w altance a teraz stoi w mojej kuchni i ma za zadanie tworzyć wiejski styl:) Wujek Jot. zdarł mi stary, odchodzący już lakier i przyciął nieco blat zaokrąglając rogi. Teraz mi się wydaje iż okrąglejszy jest bardziej wsiowy:) 
Stół miałam pomalować standardowo na biało lub kremowo, przetrzeć dość mocno i przyozdobić (decoupage z folkowymi wzorami)  ale stwierdziłam, że zostanie drewniany, tylko trochę go podniszczę i oszpecę:) W tym celu gdzieniegdzie ponadrywałam blat i porobiłam trochę korników:) Miejsca te i dodatkowo łączenie desek pomalowałam nadmanganianem potasu, który zaciemnił mi to, co chciałam. Rozpuściłam kilka tabletek w małej ilości wody i tym roztworem postarzyłam wybrane fragmenty. Na zdjęciach pokazuję jak barwi drewno. Roztwór ma kolor fioletowy ale tworzy się z niego brąz na przedmiocie. Uwaga jeśli zamierzacie użyć tego sposobu na postarzenie drewna musicie pamiętać, że poplamione nim ubranie się nie odpierze. Następnie nawoskowałam stół woskiem STARWAX, w kolorze dąb rustykalny. Po wyschnięciu wypolerowałam. Zdaję sobie sprawę iż wosk nie jest najlepszym rozwiązaniem zabezpieczenia drewna w kuchni ale myślę, że mi takie wystarczy. A nawet jeśli się zniszczy to będzie bardziej cottage:) nieprawdaż??? Oto mój stół.











Stół po postarzeniu:























  Skoro jesteśmy przy stołowej tematyce:) nie mogę się powstrzymać przed pokazaniem Wam stołu, który zrobił wujek Jot. do wędzarniano-grilowego miejsca, gdzie często skupia się cała rodzina cioci Wu. na małych uroczystościach lub zwykłych grilowych kolacjach:) Stół zrobiony z desek i pomalowany białym impregnatem. Koloru dotrzymały mu również stare krzesła, które dzięki temu zabiegowi zyskały nowy blask.
















   Na stół ów miała trafić taca, którą zrobiłam dla cioci Wu. Taca jednak wynoszona jest dla gości, a zwykle zdobi domek cioci wewnątrz. Ciocia Wu. postanowiła do wystroju salonu użyć kilku turkusowych elementów. I jak twierdzi owa taca była inspiracją tego przedsięwzięcia. Ale o zmianach w salonie opowiem Wam następnym razem:) Taca wiklinowa kupiona na starociach była koloru granatowego. Przemalowałam ją i zdekupażowałam. Wyszło coś takiego.







 Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu również o szydełkowym cudeńku, które wydziergała dla cioci Wu. jej przyjaciółka Pani eN. Gdy zobaczyłam tą serwetę jedną i drugą, zakochałam się:) Pani Nino jeśli przypadkiem to Pani czyta to muszę stwierdzić, że zrobiła to Pani przepięknie. Jestem urzeczona Pani szydełkowym talentem. No i cóż i ciut zazdrosna, że ja tak nie potrafię:( Jedną z tysiąca rzeczy, których się jeszcze muszę nauczyć to władanie szydełkiem:) Teraz i Wy napawajcie oczy zdolnościami Pani eN.