sobota, 26 października 2013

Jak zrobić mozaikę z płytek - krok po kroku.

    Jak to bywa u mnie w domu robienie czegoś z niczego to już standard:) To zamiłowanie pewnie wzięło się z kilku powodów. Ale głównym oczywiście są względy finansowe. Smykałkę zaś do tego typu przedsięwzięć odziedziczyłam po Mamie, która odkąd pamiętam zawsze miała narzędzia w ręce:) Wiele rzeczy w moim  "M1" powstało metodą prób i błędów. Przerabiając stare graty uda mi się czasem stworzyć coś z czego jestem Dumna:) przez duże D. Nie zawsze jednak wychodzi do końca tak, jak by się chciało. Czasem jest to wina braku umiejętności lub wiedzy praktycznej w danym temacie, a czasem zwykły pech.

Chciałam Wam dziś opowiedzieć jak zrobiłam mozaikę z płytek. Gdy wprowadziliśmy się do NASZEGO (wreszcie !)  mieszkania nie było jakoś funduszy na większe remonty. Ogarnęliśmy trochę ściany, odnowiliśmy parkiet, pomalowaliśmy żeby jakoś żyć po ludzku. Kuchnia i łazienka niestety musiały zostać prawie nietknięte (za wyjątkiem malowania). Tak więc płytki i meble odziedziczyliśmy po poprzednich lokatorach. Według mnie płytki nad kuchenką i koło zlewu zostały położone za nisko. Dlatego wiecznie ściany w tych miejscach były zachlapane tłuszczem z pieczenia lub wodą z mycia garnków. Jako, że mycie ścian niewiele pomagało a malowanie ich w tych miejscach co jakiś czas wydało mi się czymś z lekka nienormalnym postanowiłam coś wymyślić. Przyznam, myślenie zajęło mi duuużżżo czasu:):):) A musicie wiedzieć, że należało brać pod uwagę nie tylko praktyczność ale niewielkie nakłady finansowe na zrealizowanie tegoż pomysłu. Inspiracją tego co zrodziło się w mojej głowie była mozaika z resztek płytek, którą zrobiła Mama w kotłowni mojego rodzinnego domu. Kawałki płytek różnej wielkości ułożone bez większego ładu i składu tworzyły jakąś tam całość. Taki niejako patchwork tyle, że z płytek:) Pomyślałam, że mogłabym takie coś zrobić w kuchni. Jako, że znalazłam w chomikowych zapasach piwnicznych mojej Mamy kawałki niebieskich płytek postanowiłam, że ułożę jakieś wzory w tej tonacji.:) (Tatku czasem Mamy zbieractwo się przydaje, prawda?:):)- musiałam to napisać:):) Brakowało tła, które  by wypełniało resztę przestrzeni wokół moich dzbanów. Kupiłam więc kilka płytek w podobnym wzorze jak te, które były już na ścianie. Do drogich nie należały znaczy się miałam szczęście:) 

Kilku cennych wskazówek i pomocy przy pracy udzielili mi moi Rodzice. Dzięki Kochani:) A to kuchnia przed mozaiką.



Jedyny minus mozaiki-samoróbki to fakt iż szmatki używane do mycia tak zrobionej glazury szybciej się eksploatują :)
Jeśli płytki położycie w miarę prosto (w sensie poziomu) kaleczenie rąk przy myciu Wam nie grozi. Oczywiście wzór mozaiki zależy od Was i od tego jakie kolory i ile posiadacie płytek. Nie muszą to być dzbany lub w ogóle jakieś bliżej określone kształty - esy, floresy też z pewnością będą piękne. Ja wybrałam taki wzór i ułożenie, żeby jakoś wkomponowało się w tło starych płytek. Ale jeśli macie więcej ściany do szaleństwa możecie wyczarować mozaiki bliskie tym, które sprzedaje się w sklepach za ciężkie pieniądze.

JAK ZROBIĆ MOZAIKĘ Z PŁYTEK - KROK PO KROKU.

1. Potrzebne rzeczy: płytki, młotek, szmatka, gąbka, siatka do styropianu, packa, guma do fugowania, szpachelka, kawałek deski, 8 gwoździ lub wkrętów, klej do płytek, fuga, grunt pod płytki. Mozaikę możecie układać również od razu bezpośrednio na ścianie. Mi łatwiej było zrobić na desce główny element a resztę doklejać już na ścianie.

2. Płytki włożyć w szmatkę i roztłuc młotkiem na drobne (i grubsze również:) kawałki. Powinniście również założyć okulary ochronne dla większego bezpieczeństwa. 

3. Ściśle do podłoża deski lub gładkiej płyty przymocować za pomocą wkrętów lub gwoździ odmierzony kawałek siatki do styropianu. Ten punkt możecie opuścić jeśli robicie mozaikę od razu na ścianie.

4. Narysować kontury wzoru na siatce.

5. Wymieszać klej do płytek z wodą odczekać 5 minut, zamieszać ponownie i przystąpić do wyklejania wzoru (ja najpierw wykleiłam niebieski dzban). Postępujemy tak: na każdy kawałek płytki nakładamy szpachelką klej i przyklejamy do siatki lub ściany. Po ułożeniu kilku kawałków dociskamy całość packą aby wypoziomować powierzchnię - czyli ułożyć płytki prosto, bez wystających brzegów. Płytkę smarujemy tak, by kleju nie było za mało (gdyż nie będzie się później trzymała płytka).

6. Potem układamy tło naszego wzoru. Gdy całość jest gotowa zdejmujemy siatkę z mozaiką. Po uprzednim gruntowaniu (czekamy aż grunt wyschnie zalecaną przez producenta liczbę godzin) i nałożeniu na ścianę kleju do płytek, nakładamy siatkę z naszą mozaiką. Całość dociskamy packą, by wyrównać powierzchnię. Zdarzyć się może, iż w trakcie przyklejania odpadnie nam jakiś kawałeczek, zwłaszcza jeśli jest bardzo mały. Wtedy doklejamy go na ścianę. Ja przyklejałam mozaikę z siatką a potem tło dorabiałam już bezpośrednio na ścianę. W zakończeniach wymyśliłam sobie maleńkie kwadraciki, które Tato pociął mi maszynką do cięcia płytek. Aby Wasze brzegi nie były ostre powinniście wybierać na nie te kawałki, które stanowią brzeg płytki (gładkie). 

7. Czekamy aż klej wyschnie (zalecaną liczbę godzin) i następnie przystępujemy do fugowania czyli wypełniania szpar fugą. Tą mieszamy z wodą i pozostawiamy na 5 minut. Fuga powinna mieć konsystencję bardzo gęstej śmietany. Jeśli zrobicie za gęstą będzie Wam ciężko wepchać ją w szczeliny. Za rzadka zaś będzie spływać. Ważne jest również aby zrobić taką ilość fugi, by wyrobić ją na raz i ewentualnie dorobić jeśli jest taka potrzeba. Choć producent zapewnia, że rozrobiona fuga może stać nawet kilkanaście minut, ja jednak nie mam do tego przekonania. Do odmierzania fugi i wody najlepiej użyć miarek lub małych słoiczków czy pojemniczków, gdyż powinniście za każdym razem odmierzać taką samą (jak poprzednio) ilość tych składników (na daną ścianę czy wzór, który fugujecie), ponieważ ilość dodanej wody (a tym samym gęstość sporządzonej fugi) wpływa na jej kolor. I zdarzyć się może, iż dodawanie wody na przysłowiowe "oko" spowoduje, że fuga będzie mieć różne odcienie. Przed rozpoczęciem fugowania mieszamy rozrobioną fugę raz jeszcze. 

8. Jeżeli nie macie wprawy w fugowaniu najlepiej jest rozrobić mało fugi i robić kawałkami, wówczas fuga nie zaschnie szybko i łatwiej będzie Wam ją zmyć w miejscach, gdzie jej nie chcecie. Fugę nakładamy gumą do fugi lub szpachelką wciskając dokładnie w przestrzenie międzypłytkowe. Możemy pobrudzić całą mozaikę. Nie szkodzi, zmyje się:)

9. Zostawiamy na chwilkę i potem zmywamy namoczoną w wodzie gąbką (dobrze wyciśniętą). Wodę (gdy jest już bardzo brudna) zmieniamy a płytki myjemy do czasu aż będą czyste, starając się jednocześnie wyrównać fugi. Jeśli za bardzo nam fuga wychodzi możemy odczekać chwilkę aż trochę stężeje i zacznie podsychać. Ważne by uchwycić ten moment, aby fuga do mycia nie była zbyt świeża bo wychodzi i ani zbyt sucha, bo będzie Wam trudno ją  zebrać z płytek i domyć płytki (niektóre, zwłaszcza matowe szybko zachodzą fugą). Gdy nasza mozaika jest w miarę czysta do ostatniego mycia możemy użyć szmatki. Tylko należy uważać żeby nie zrujnować fug, nad którymi się tak napracowaliśmy:)

A oto efekt końcowy. 







Mi bardziej podoba się wazon nad kuchnią, gdyż ma więcej mniejszych kawałków. I lepiej to wygląda.


Mam nadzieję, że krótki kurs się przydał. Zdjęć krok po kroku brak, gdyż wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę prowadzić coś takiego jak blog:)  Czekam na sprawozdania z Waszych zabaw w glazurnika:)

czwartek, 17 października 2013

Jesienne klimaty i sałatka z winogron.

"O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny..."

   
Plucha za oknem zawsze przywołuje mi na myśl wiersz Staffa... Pasuje i do pory roku i do deszczowych nostalgicznych przemyśleń... Gdzie ta złota polska jesień??? Są piękne kolorowe liście i inne jej objawy ale zimno, deszczowo, brrr... A mi się chce tego pięknego jesiennego słońca, które co prawda nie grzeje już tak,  jak to wakacyjne ale wlewa w nasze ciała i dusze jakiś uśmiech i radość, energię do działania. A tu niestety pogoda płata nam figle i nie zawsze jest taka do jakiej przywykliśmy w danej porze roku. Matka natura chyba odpłaca nam za to, co czynimy jej my, ludzie...

Poniżej moje zdjęcia z wykopalisk :) jesiennych dekoracji w kuchni (która już tak nie wygląda). Po lewej stronie okna powiesiłam na sznurze kolby kukurydzy. Na "roletach", które zrobiłam z gałązek wierzby, powiesiłam jarzębinę. Na parapecie rozłożyłam rafię, na której ułożyłam dynie ozdobne, drewnianą miskę z kasztanami i pestkami z brzoskwini.



Na stole przetwory w skrzynce po owocach zabranej gdzieś z marketu.



I "pagórek" z mchem, kawałkiem gałęzi i kamykami ze skalniaka mojej Mamy :), ptaszkiem, biedronkami (mam do nich słabość:), ślimakiem,  żabką i muchomorkami.


Oraz półmisek pięknych kasztanów na kołderce z liści.



SAŁATKA Z WINOGRON

Sezon na winogrona w pełni, dlatego dziś zaproponuję Wam sałatkę z udziałem tegoż właśnie daru lata (czy jesieni powinnam napisać ? :):) Przepis nie jest mojego autorstwa lecz jednej z moich koleżanek z pracy, która przygotowała ten smakołyk na jedną z „służbowych” imprez. Powiem Wam, że gdy sałatka leżała na stole nie wzbudziła we mnie ochoty na degustację, te składniki jakoś mi nie pasowały do siebie:) Ale po spróbowaniu zmieniłam zdanie co do takiego połączenia:) Gwarantuję Wam, że jeśli spróbujecie na pewno danie to zagości na Waszych stołach na długo.

SKŁADNIKI

2 szt. piersi z kurczaka (całe, w sensie podwójne)
kiść czerwonych winogron
2 pęczki szczypiorku
3-4 łyżki majonezu
przyprawa do gyrosa

Na początek proponuję zrobić połowę porcji, jeśli Wam posmakuje zrobicie więcej :):) W mojej sałatce proporcja kurczaka do winogron jest zwykle pół na pół, jeśli takowa Wam nie odpowiada możecie zmodyfikować przepis :) Dla tych z Was, którzy lubią bardziej wyrazisty smak proponuję dodać więcej szczypiorku niż podana ilość. Moja rada; przy kupowaniu przyprawy do gyrosa pokuście się o czytanie etykiety, tj. składu. Powiem Wam, że na rynku oprócz przyprawy do gyrosa można znaleźć również przyprawę do gyrosa:) Mam na myśli oczywiście to, że niektóre z firm „wzbogacają” przyprawy o dodatkowe składniki typu E..., E..., glutaminian, itd. Takich nie kupujcie, zwłaszcza, jeśli zamierzacie sałatkę serwować swoim pociechom.




WYKONANIE

Mięso umyć, pokroić w kostkę i podsmażyć. Pod koniec pieczenia dodać przyprawę do gyrosa (ilość wg uznania). Gdy mięsko jest gotowe należy przesypać je do miseczki i poczekać aż wystygnie.



W międzyczasie umyć winogrona i przekroić na połówki, wydłubać z nich pestki (lub kupić odmianę bezpestkową:). Następnie umyć szczypiorek i posiekać go.


Do ostudzonego mięsa dodać pozostałe składniki i wymieszać. Można dosypać przyprawy, jeśli okaże się iż daliście jej za mało w końcowej fazie smażenia. Sałatka najlepiej smakuje na drugi dzień. Uważajcie na jeże, przepadają za nią:):)



P.S. Smacznego :)