wtorek, 3 lutego 2015

Metamorfoza komody

  W życiu nic nie trwa wiecznie, śnieg tym bardziej:) Za oknem jesień, a w naszym mieszkanku wiosna. Tak, tak moi Drodzy pachnie majem i widać go nawet:) Sprawczynią tego jest eN., która własnoręcznie wyhodowała swojego pierwszego w życiu hiacynta. Jest tak oblepiony kwiatami, że łodyga mu się ugina, pod ich ciężarem. A jak pachnie... Czujecie??:) Nie będę świnką i pokażę Wam. Niech Wasze oczy i serca cieszą się na jego widok tak, jak eN. Od dzieci niewątpliwie powinniśmy się uczyć spontaniczności i radości z małych rzeczy, bo te są równie ważne jak nasze wielkie sprawy...




 Czy pamiętacie moją pierwszą postarzoną komodę??? Jest TUTAJ. Od niej to właśnie wszystko się zaczęło... Nie byłam zadowolona z blatu jaki wtedy stworzyłam. Otóż postanowiłam zedrzeć jednak z niego farbę, zostawiając ją jedynie w małych kawałeczkach. Muszę Wam powiedzieć, że teraz dopiero wydobyłam jego prawdziwe piękno:) Dawne ślady użytkowania poprzedniego właściciela (-eli), opuszczone korytarze spuszczeli (?), korników (?) czy innych drewnojadów, nadają blatowi niepowtarzalny charakter. Pozostałej części komody prawie nie ruszałam. Przetarłam trochę tył przez co uwypukliłam piękny sęk. Komodzie skróciliśmy nogi i służy teraz jako stolik kawowy, gdyż brak było już wolnych miejsc przy ścianach:)















 Jak pewnie nie wiecie mój tzw. salon:) miał być urządzony w stylu shabby chic (tonacja kremowo-różowa, koronki, zawijaski, dekorki, takie tam romantyczne klimaty:) Jednak koncepcja zmieniła się (i to bardzo!) pod wpływem autorki jednego z blogów, której posty otworzyły mi oczy na to, że kolorowo też może być pięknie. Zakochałam się w pomalowanych przez nią mebelkach. Niestety do farb Annie Sloan mi niestety daleko (ze względów finansowych). Ale może kiedyś będzie mnie stać na ich kupno...
Na owy blog Was również zapraszam i gwarantuję iż każdy znajdzie tam coś dla siebie. 
   Moja szafka pod telewizor miała być pomalowana na wzór starych, bardzo odrapanych i szalenie modnych, mebli indyjskich (jeśli wiecie co mam na myśli). Zdecydowałam się  jednak zainspirować kolorystyką  przepięknej szafki katalogowej, którą znalazłam na blogu:



Chyba sama nie wpadłabym aby zestawić ze sobą takie kolory. Do mojej metamorfozy użyłam koloru groszkowy pastelowy Decoralu oraz ogniste flamenco Duluxa. Ale zanim to nastąpiło szafka przeszła jeszcze inny zabieg kosmetyczny. Mianowicie przyklejone zostały listewki imitujące szufladę i dodatkowe drzwiczki (pomagał mi w tym Be.). Druga strona szafki otrzymała okiennicę. Ta miała być przymocowana do okna na świat w mojej łazience, ale po znalezieniu prawdziwego starego okna, projekt uległ zmianie (okiennica kupiona w markecie budowlanym, była koloru sosnowego. Na widocznym zdjęciu jest pomalowana na biało i postarzona - z przeznaczeniem do łazienki). Wujek Jot. wyciął prostokąt w drzwiczkach komody i w jego miejsce wkleił okiennicę. Zdjęcia szafki przed zapomniałam Wam zrobić, ale była to masywna komoda z dwoma takimi samymi drzwiczkami. Niegdyś stała w przedpokoju i wisiało nad nią lustro, które podarowałam cioci Wu. (możecie je zobaczyć TUTAJ). 

Szafka przed prezentowała się tak:




A to szafka po:













P.S. Ciocia Gie. wyszperała dla nas na starociach walizki. Dzięki Ciociu:) Jedna dla eN. Druga dla mnie. Są odlotowe. A jak Wam się podobają?
























Zachęcam  Was, Drodzy Czytelnicy, do pozostawienia śladu pobytu na moim blogu, w postaci komentarzy:)