piątek, 20 września 2013

Odnawianie starego kufra.

   Ciocia Ka. ma wiele cennych zalet, a jedną z nich jest znakomite podejście do dzieci. Gdybyście zobaczyli  w jaki sposób z nimi rozmawia i bawi się, żartuje,  jak zmienia tonacje głosu i zamiast cioci staje się koleżanką Waszych pociech też bylibyście zachwyceni. W każdym bądź razie ja jestem pod wrażeniem. A dzieciaki z pewnością są w siódmym niebie:) 
I tym optymistycznym akcentem zacznę dziś swą opowieść jak odnowiłam stary kufer, w którego posiadanie weszła ciocia Ka. Dostała go od swojej babci, a ta również kiedyś została przez kogoś nim obdarowana. Nie wiem ile wiosen skrzynia ta sobie liczy, ale z pewnością nie mało. Kufer był piękny nawet bez odnawiania. Ale ciocia Ka. postanowiła zmienić to i owo. Materiał z jakiego został wykonany to cienkie deseczki obklejone czymś na kształt juty i pomalowane brązową hm ... farbą (?) W środku obklejony papierem w paseczki. Na wieku skrzyni (wewnątrz) widnieje napis, którego nie umiem odczytać. 




Odnawianie starego kufra zajęło mi dużo czasu. Ale nie w sensie pracy co przetrzymywania go u mnie. Złożyło się na to szereg okoliczności osobistych.  Ciociu, jeśli to czytasz, to jeszcze raz BARDZO PRZEPRASZAM, za tak długi termin realizacji tegoż "zamówienia".
Ciocia Ka. i wujek eM. odwalili za mnie kawał ciężkiej roboty. Mianowicie; wyszorowali skrzynię, zdarli papier z wnętrza, wyczyścili zamknięcia i okucia, odkorniczyli. Za to wszystko wielkie DZIĘKI. Potem skrzynia stała kilka dni na słońcu i suszyła się. Wujek Jot. pouzupełniał wyryte zębem czasu większe ubytki drewna. Ciocia Ka. wybrała wariant "Spękania" na powierzchni starego kufra, a wewnątrz  oklejenie materiałem. 




Po wstępnym oczyszczeniu przez ciocię i wujka zaszpachlowałam grubsze pęknięcia wewnątrz skrzyni. Posłużył mi do tego klej wikol wymieszany z pyłkiem drzewnym (produkt uboczny w stolarni powstały po czyszczeniu drewna papierem ściernym na maszynie zwanej potocznie (?) czyszczarką). Tego "chwytu" stolarskiego nauczył mnie wujek Jot.:) za co jestem mu bardzo wdzięczna. Takie wstępne załatanie dziur w drewnie zmniejsza późniejsze zużycie szpachli. 




Po wyschnięciu klejonych miejsc ich powierzchnię wyrównałam szpachlą do drewna. Następnie całość wnętrza starego kufra przetarłam papierem ściernym. Odpyliłam mokrą szmatką z płynem do naczyń. Po wyschnięciu pomalowałam lakierem.
Na zewnątrz (zwłaszcza górna część) stary kufer miał sporo miejsc, w których juta odchodziła od deseczek. Rozcinałam więc te miejsca nożykiem i smarowałam (wciskałam jak najdalej) obficie wikolem. Następnie przyciskałam do deseczek. W ten sposób zyskałam w miarę przyległą powierzchnię. Dla wzmocnienia całość pokrywy przesmarowałam wikolem.
Listwy wzmacniające widoczne na skrzyni przetarłam papierem ściernym i pomalowałam bejcą wodną do drewna Colorit w kolorze dąb a po wyschnięciu lakierem akrylowym do drewna Beckers. Pomalowałam całość (zewnątrz) starego kufra (oprócz listew) farbą akrylową do drewna i metalu Decoral, w kolorze brązowo-mahoniowy. Czynność powtórzyłam matowiąc powierzchnię między warstwami (papierem ściernym). Do pęknięć użyłam jednoskładnikowego preparatu do spękań Idea. Na zmatowioną brązową farbę nałożyłam preparat i czekałam ok. pół godziny aż przeschnie (ale nie wyschnie do końca). W spękaniach tego typu wzór ostateczny zależy od grubości nałożonej warstwy (jeśli chcecie uzyskać większe, grubsze pęknięcia należy nałożyć go więcej a jeśli mniejsze - mało). Czas schnięcia, a właściwie podsychania trzeba wyczuć, bo jeśli przeschnie za mocno efekt nie będzie zadowalający (no przynajmniej dla mnie:) Zwykle odmierzam zalecany przez producenta czas, ale dodatkowo sprawdzam sama, preparat powinien się jeszcze trochę kleić (ale nie za dużo) przed nałożeniem na niego warstwy farby kontrastowej do użytej poprzednio. Gdy uchwyciłam ten moment nałożyłam farbę akrylową do drewna i metalu Decoral śnieżnobiałą. Te czynności, tzn. malowanie lakierem do pęknięć oraz farbą białą wykonywałam po kawałku, a nie wszystko na raz. Czyli lakier do pęknięć (na kawałku skrzyni - zwykle odstęp między listwami czy jakiś bok), czekanie aż przeschnie i farba biała. I czekanie aż wyschnie. Wtedy lepiej można dopilnować czasu przesychania preparatu a co za tym idzie uniknąć pośpiechu i stresu :) związanego z nałożeniem farby białej:) Podpowiem Wam jeszcze, że jeśli nakładacie dużo preparatu do spęknięć to najlepiej malowane powierzchnie układać poziomo, żeby zarówno lakier jak i biała farba (której też nie możemy oszczędzać, gdyż malujemy tylko raz) nie spłynęły. Po wyschnięciu farby białej pomalowałam trzykrotnie skrzynię lakierem akrylowym Beckers. Oczywiście matowiąc między kolejnymi warstwami. Skrzynia na zewnątrz wygląda tak.







Środek skrzyni został obklejony takim oto materiałem.


Przed rozpoczęciem pracy dobrze jest zorientować się czy materiał, którym zamierzamy obklejać wnętrze kufra nie skurczy się pod wpływem kleju. Najlepiej odciąć kawałek i przykleić gdzieś na próbę. Materiał cioci Ka. był gruby więc pewnie dlatego nie kurczył się. Jeśli okaże się, iż Wasz materiał się kurczy należy przy krojeniu dodać do miary ok.1-2 cm do każdej długości czy szerokości. Najpierw zmatowiłam i odpyliłam wnętrze skrzyni. Następnie pomalowałam złotym sprayem elementy łączące (wzmacniające) boki skrzyni. Jeśli macie możliwość wykręcenia ich uczyńcie to, będzie Wam łatwiej obklejać.


Potem przystąpiłam do mierzenia kufra i wykrojenia odpowiednich wielkości materiału. Jeśli Wasze skrzynie są nierówne (bo i tak zdarzyć się może) lub mają nietypowe kształty najlepiej jest zrobić formę z papieru a potem odrysować na materiale. Ja tak postąpiłam z bokami kufra. 



Oklejanie zaczęłam od dolnej części. Posmarowałam dno i większe boki wikolem a następnie zaczynając od góry przyklejałam materiał, gładząc go od góry, potem od środka ku bokom aby dobrze przylegał. Tak postępowałam z każdym kawałkiem materiału.


 

Górne części skrzyni ( a raczej skrajne:) aby wyglądały ładniej zawijałam i przyklejałam wikolem a następnie dociskałam do posmarowanej wcześniej wikolem skrzyni. Aby lepiej materiał się trzymał użyłam takera i przybiłam wszystkie końce materiału. Na czas schnięcia przyczepiłam spinacze.







Na łączeniach materiału (dno, boki) nie podwijałam materiału, gdyż zakryłam te miejsca. Jeśli nie zamierzacie ich zakryć powinniście i tam również podwinąć materiał przy przyklejaniu.


Gdy kufer przeschnął wszystkie łączenia zakryłam tasiemką. Przykleiłam ją wikolem. 


Na życzenie cioci Ka. napis widoczny na wieku skrzyni zostawiłam i również ozdobiłam tasiemką.




A oto całość wnętrza starej skrzyni.



   





niedziela, 1 września 2013

Powidła czekoladowe.

   Jestem miłośnikiem śliwek w każdej niemal postaci. I choć najlepiej smakują świeże, bez jakiejkolwiek obróbki, warto czasem poeksperymentować. Jeżeli lubicie powidła śliwkowe powinny Wam posmakować również czekoladowe. Przygodę z tymże smakiem zaczęłam u cioci Wu., która razu pewnego poczęstowała mnie owym smakołykiem. Przepis na powidła czekoladowe jest bardzo prosty, tym bardziej, że można go modyfikować według własnego uznania:)



SKŁADNIKI:

3 kg śliwek, najlepiej węgierek,
1/2 kg cukru
3 łyżki kakao




WYKONANIE:

Śliwki umyć i wydrylować, wsypać do rondla. Dolać maleńką ilość wody, by śliwki nie przywarły do dna i dusić pod przykryciem ma malutkim ogniu. Gdy śliwki puszczą sok zdjąć pokrywkę i gotować na maleńkim ogniu. Dodać cukier. Składnik ten dodawać stopniowo; najpierw wsypać mniej niż w przepisie a potem dosypać, gdy zajdzie taka potrzeba. Wszystko zależy od słodkości Waszych śliwek oraz od Waszego gustu:) Powidła gotujemy ok. trzech godzin, od czasu do czasu mieszając. Następnie odstawiamy do wystudzenia. W kolejnym i następnym dniu znów wstawiamy je na ogień i gotujemy, jak wcześniej. Jeżeli powidła zgęstnieją i zmniejszą swoją objętość to znaczy, że kończymy je gotować. Czekamy aż ostygną i jeśli są w nich jeszcze nierozgotowane skórki, całość miksujemy lub przecieramy przez sitko. Tak przygotowaną masę wstawiamy ponownie na gaz, dodajemy kakao i mieszamy. Kakao dodajemy podobnie jak cukier wedle upodobań. Po zagotowaniu przekładamy (na ciepło) do słoików, które po zakręceniu odwracamy do góry dnem. Przy degustacji powidła można posypać zmielonymi orzechami lub migdałami.     


P.S. Smacznego !