Zdarzyło się w moim życiu pracować w księgarni. Jeżeli ktoś z Was kiedyś chciałby podjąć pracę w charakterze księgarza stanowczo odradzam. Praca może i interesująca, bo kontakt z ludźmi i książkami (pod warunkiem, że ktoś lubi jedno i drugie:)ja tak:) ale jak dla mnie ciężka. Jedyne z czym kojarzy mi się to zajęcie to ciągłe przekładanie książek - szukanie ich do zwrotu lub przyjmowanie nowych. Może to kwestia złej logistyki akurat w tej księgarni, ale odniosłam wrażenie, że moja praca polega na nieustannym przyjmowaniu towaru a nie - jak być powinno - na obsłudze klienta. No ale cóż nie zawsze ma się taką pracę jaką mieć by się chciało... Sezon podręcznikowy, wbrew pozorom:) podobał mi się chyba najbardziej. Pracy było sporo, bo przez nasze ręce przejść musiało (nie zawaham się użyć stwierdzenia) tysiące książek. I te tłumy w księgarni, siedmiomilowe kolejki, oj działo się działo:):) Ten czas mile wspominam. Innym optymistycznym akcentem moich obowiązków było dekorowanie sklepowej witryny. Zajęcie, które przysparzało mi wiele radości i wtedy cieszyłam się, że pracuję tam, gdzie pracuję:)
Wystawy sklepowe wymyślałam sama i sama je robiłam przynosząc z domu potrzebne mi do tego celu przedmioty. Zwykle były robione tematycznie, aby pasowały do prezentowanych książek. Nie do wszystkich wystaw mam zdjęcia, a z tych co mam niekoniecznie są dobre. Ba, są wręcz złe. Ale może uda Wam się coś na nich zobaczyć:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.